poniedziałek, 5 maja 2014

Noc i dzień pierwszy wycieczki.

Zaczęło się , rozgardiasz, chowanie bagaży , zajmowanie miejsc...
Wyruszyliśmy o 22.00 jeszcze w kwietniu, a dopiero o godz 14.00 następnego dnia zdobyliśmy Zakopane.
Zakopianka to szczyt powolnej jazdy. Panowie z naszej wycieczki wyszli z autokaru i poszli pieszo. Po przejściu części trasy czekali na nas bardzo  znudzeni.
W Zakopanem czekał przewodnik (świetny przewodnik ) i pojeździliśmy po  mieście.
Między innymi obejrzeliśmy - Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzysku,
 Na tym cmentarzu jest symboliczny grób gen Zaruskiego. Ziemię z miejsca, gdzie gen najprawdopodobniej zginął przywieziono z Chersonia s/y Zawiszą. Razem ze Ślubnym braliśmy udział w tym rejsie . 

jeden z grobów

stary kościołek

Ołtarz papieski w "parku fatimskim"

Widzieliśmy jeszcze duuuzo innych miejsc np. Zespół Skoczni Narciarskich.

Jeżeli jest ktoś zawiedziony małą ilością zdjęć, to proszę zauważyć że w przepastnych zasobach internetowych jest ich dużo i do tego świetnych.
Mnie niestety rączek wciąż brakowało, zdjęcia wychodziły mi takie bardziej artystyczne .
Objazd po Zakopanem zakończyliśmy dotarciem do naszego hotelu.

Ośrodek z okresu "komunizmu". Wyposażenie pokoi i obsługa też z tamtego okresu.
Ale było świetnie , z okna widok na Giewont, na Krupówki 10 minut spacerkiem. Cisza, spokój.
Śniadania o obiadokolacje jadaliśmy na miejscu. Osoba pisząca jadłospis wykazała się dużym poczuciem humoru. Zaserwowała wycieczce z Kołobrzegu dorsza na obiad.

 Po zakwaterowaniu poszliśmy ze Ślubnym na Krupówki . Już nie wiem co sobie wyobrażałam, ale zawiodłam się - Krupówkami, tym co tam sprzedają i czekoladą , którą wypiłam w jednym z lokali ;-)
Nie myślcie jednak, że ja narzekam , to moje pierwsze spostrzeżenia .

jak na Krupówkach pusto!

 tu jestem w towarzystwie Zamoyskiego, byłego właściciela Zakopanego i okolic

Wieczorem po obiadokolacji świetnie bawiliśmy się na Góralskich Śpasach.

Brałam udział w " grupowym spożywaniu okowity podanej na narcie " . Zdjęcia niestety nie mam, bo ze Ślubnym piliśmy ( spożywaliśmy ) okowitę w tym samym czasie.
Do późnych godzin dopingowaliśmy  uczestnikom innych zadań.To też  było świetną zabawą .

Niektórzy poszli jeszcze potem na spacer, ja po zrobieniu jednego okrążenia w limonkowej serwecie  poszłam spać. Na drugi dzień czekała nas wyprawa na Słowację

2 komentarze:

  1. Zakopiankę zawsze staram się omijać szerokim łukiem, wybierając alternatywną drogę przez wsie i okolice, widoki piękniejsze i tłok mniejszy. A Krupówki, jak i inne tego typu miejsca, tym piękniej nam się jawią, im dalej od nich jesteśmy, zderzenie z rzeczywistością bywa czasem bolesne ...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajna zabawa, dobrze spedzony czas a krupowki, w Zakopanem bylam tylko raz w zyciu - trzy tygodnie, dla mnie za duzo ludzi, gratuluje pieknej wyprawy, pa, ania

    OdpowiedzUsuń